Zabijaczka 2011
W Ostatki – ostatnie dni poprzedzające Wielki Post – zawsze tłusto się jadało. Członkowie Klubu Średniaka i Klubu Młodych MK PZKO w Karwinie-Frysztaciena na ostatnią sobotę karnawału przygotowali „Świniobicie”. Impreza, która po raz pierwszy odbyła się w ub. roku, od razu zyskała sobie popularność. Wszystko wskazuje na to, że zrodziła się nowa tradycja.
Dla gości przygotowano sto porcji kolacji – oczywiście wieprzowej, ponadto pięćdziesiąt „wysłóżek”, czyli paczek zawierającej krupnioki czarne i białe, salceson i „świeczkę”. Przetwory dostarczyła Farma Stonawa. – W ub. roku sprzedaliśmy 120 miejscówek, lecz było za ciasno, więc w tym roku ograniczyliśmy liczbę do stu – poinformował Roman Szarowski, obok Leszka Kocha drugi „masorz” karwińskiego świniobicia.
Z programem przyjechalli „gorole” – zespół „Zaolzi” pod kier. Marcina Filipczyka, który rozgrzał publiczność ognistymi tańcami cygańskimi, oraz towarzysząca mu kapela „Lipka” – oba działające przy MK PZKO w Jabłonkowie. Tańczyć można było na ludowo (przygrywała kapela zespołu „Olza”) lub w rytmie dyskotekowym (DJ Marek Matuszyński).
Choć gości nie brakło, organizatorzy czuli pewien niedosyt. – Cały czas mówi się o tym, że Koło w Frysztacie się odmłodziło, że średniacy i młodzi są aktywni. Przykro nam jednak, że starsze pokolenie nie przychodzi na nasze imprezy. W zarządzie uzgodniliśmy, że „Świniobicie” będzie sztandarową imprezą Koła. Tymczasem ze starszych członków zarządu nie ma nikogo, prócz pani prezes chóru „Kalina” – powiedział Szarowski „Głosowi Ludu”.